Pierwsza przedpemierowa recenzja Guwernantki już dostępna!

2024-02-02

Poniżej możecie przeczytać recenzję Guwernantki, której autorem jest Maciej Klimek - autor bloga W Witrynach Horroru, który objął patronat nad książką. Polecam recenzję, jak i samego bloga, który odnajdziecie na Facebooku

"Znów usłyszałam kroki i nagle otoczyła mnie grupa ludzi odzianych w czarne szaty na kształt habitów mnisich, z wielkimi kapturami, które zasłaniały ich twarze. Nie jestem pewna, ale chyba było ich tuzin. Kilkoro z nich trzymało zapalone świece. [...] Byłam dosłownie bliska omdlenia! Ci ludzie mieli zwierzęce maski: krowy, konia, byka, kozła."

"Podobnie istnieje też sfera ducha, która w zwyczajnych okolicznościach pozostaje dla nas zamknięta i niedostępna. Czasem bywa jednak, że wskutek niezrozumiałych dla naszego umysłu perturbacji sfera ducha przenika do sfery materialnej niczym para wodna do powietrza, czy też ujmując to inaczej, te dwie sfery nakładają się na siebie, tworząc swego rodzaju zawirowanie, które pozwala nam – o ile posiadamy dostatecznie otwarty umysł –doświadczyć istnienia świata duchów, a nawet na własne oczy przekonać się, że nie jest to bajka."

"Otóż świat ducha możemy podzielić na byty niebiańskie, które z woli samego Stwórcy działają dla dobra ludzi; dalej są byty czyśćcowe, które czasem schodzą na ziemię, by dopełnić swej pokuty. Obydwa rodzaje duchów są ze swej natury dobre i nie chcą wyrządzać światu ludzkiemu szkody; ich działanie jest na ogół niezauważalne, a jeśli nawet dojdzie do spotkania z człowiekiem, nie towarzyszy temu strach, a przeciwnie – uczucie pokoju. Jest jednak jeszcze trzeci rodzaj duchów: to byty demoniczne, zamieszkujące najgłębsze czeluści piekieł. Te z natury nienawidzą człowieka i zstępują częstokroć na ziemię dla jego zguby." 

Dzisiejszy tekst dedykuję wszystkim czytelnikom, którzy cenią sobie obcowanie zarówno z klasyczną literaturą grozy, jak i jej współczesnym naśladownictwem. Obserwując gatunek nie mam żadnych wątpliwości, że wiktoriańskie duchy cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem, toteż podejrzewam, że wielu z was miało okazję usłyszeć o Mateuszu Marcinkowskim i jego podziemnych peanach na cześć klasycznej grozy. 

Prezentowana dziś "Guwernantka" to przykład na to, że pomimo ewolucji grozy (zarówno pod kątem miejsca rozgrywanej narracji, jak i sposobów na straszenie) zawsze znajdzie się się grupa zapaleńców, którzy postawią na klasyczną formę przekazu. Mateusz, który epatuje nieokiełznaną miłość wobec wspomnianej wyżej odmiany grozy, już od swojego debiutu jasno pokazuje obrany kierunek oraz jednocześnie udowadnia, że w dalszym czasie można zbudować spore grono czytelników lubujących się w wiktoriańskim szaleństwie. 

"Guwernantka" jest kolejnym indywidualnym zbiorem opowiadań, jednak śmiało można go określić jako swoiste przedłużenie debiutu pt. "Elizabeth". Autor, który ponad trzy lata temu dał się poznać za sprawą dziewięciu zgrabnie napisanych historii powrócił, by zaprezentować kolejne siedem opowieści spod znaku Le Fanu i Jamesa. 

Opisując swoje wrażenia z lektury, nie sposób przeoczyć różnorodności wykreowanych światów oraz kilku niezłych "twistów" fabularnych. Z pewnością kilku maruderów powie na co komu kolejny naśladowca dzieł z epoki, jednak osobiście uważam, że Marcinkowski nie jest tanią kopią uznanego pisarza, lecz pełnoprawnym autorem, który przelewając swoją fascynację materiałem źródłowym przy okazji dodaje coś świeżego. 

Sięgając po prezentowany zbiór udacie się razem z tytułową Guwernantką do podziemi szlacheckiego dworu, będziecie świadkami plugawych rytuałów, zgłębicie tajemnice z pozoru zwykłych mieszczańskich pokoi, zajrzycie do pracowni rzeźbiarza, a nawet i wejdziecie do zakładu krawieckiego. Groza snuta przez Marcinkowskiego kilkukrotnie uderza w czytelnika, lecz nie brakuje tu także niedopowiedzenia i zagrożenia ukrytego w cieniu. 

W twórczości Mateusza niezwykle cenię sobie zaskakiwanie czytelników oraz szereg intrygujących zakończeń. W zbiorach zdarzały się pewne naiwności, którymi cechowała się groza z epoki (ot, szlachetna miłość od pierwszego wejrzenia), lecz zdaje sobię sprawę, że to celowy zabieg mający na celu uatrakcyjnić daną historię. 

Z racji na dość osobliwe podejście do literatury grozy i stawianie złych zakończeń nad dobrymi zdradzę, że moimi faworytami są historie pt. "Nieznajomy" i "Zaklęta w marmur". Czerpałem przyjemność z lektury większości opowiadań, jednak uważam, że w powyższych autor zawarł kwintesencję swoich zdolności oraz w pełni oddał ducha klasycznej grozy. Nie wiem, jak to nazwać, ale wymiękam, gdy mam przed sobą połączenie dramatu i horroru. 

Siedem opowiadań zapewni Wam mnogość wrażeń, toteż uważam, że w "Guwernantce" każdy znajdzie coś dla siebie. Nie chcę zdradzać szczegółów, jednak podczas czytania "Nieziemskiej historii" możecie się zdziwić tematem, którego podjął się autor. 

Podsumowując, uważam że "Guwernantka" jest zbiorem zasługującym na uwagę. Autor pomimo szeregu inspiracji (z którymi się zresztą nigdy nie krył) ma nam do zaprezentowania sporo świeżości i jeszcze więcej grozy. 

Na sam koniec dodam, że dzisiejszy tekst jest recenzją przedpremierową. "Guwernantka" trafi do sprzedaży 15 lutego i kupicie ją poprzez księgarnie My Book. 

Copyright 2024 by Mateusz Łukasz Marcinkowski. Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie treści tylko za zgodą autora.
Strona utworzona za pomocą usługi Webnode Ciasteczka
Załóż darmową stronę internetową!